wiersz "Cerkiew w Radrużu"

Dzieło talentu ludowych
Artystów Bogiem znaczonych
Cudownej architektury,
Słynnej, polskiej, drewnianej,
Radruża cerkiewki cicho
Płaczą cheruby ze ściany, 
 Z malowidła Bożego,
 Artysty ludu natchnienia.
Wiosna, lato, jesień, zima,
Banię cerkwi zdobią czule.
Kalina płonąca, jesion,
Sosny, lipy rozmodlone,
Czerwca, lipca zapachem
Miodnego kwiecia słodyczą,
Kiedyś wtopionego w bale,
Przy budowie wsączonego
Polskiego miodu pszczelego,
W drzewo złocistej cerkwi,
Pachną genialnie szeroko.
Pszczoły w okolicy tej
Matce Boskiej Dobrotliwej,
Miód na nasączenie znoszą,
Śpiewających bali cerkwi,
Aby piękna, słodko miała.
O czasach minionych i ludziach,
Szepczą krwawe słońc zachody. 
Wiosny wiatry przynoszą wieści, 
Że tuż, tuż wróci z Sanoka, 
Zsyłki aniołów zastęp,
Skazany na banicję.
Teraz przez szyby okienne
Z zmartwychwstałego światło, 
Topi stary wosk skapany,
Chce świece stare zaiskrzyć, 
Wiele lat niezapalone.
Niespokojne serafiny
Modlą się aby do Trójcy,
Wrócił ikonostas, Michał
Zwycięzca podłego smoka.
I złociste wrota raju
Z zieleni fioletami,
Najświętsza Panna by miała, 
Towarzystwo w samotności.
I cerkiewka na uboczu, 
Wioski spracowanych ludzi,
Cicha na piaskowym wzgórzu, 
Zatopiona w modlitwie, 
Zboża, traw, ziół, dziewanny.
W ciszy szeleszczących liści,
Na dobrego turysty krok,
Jego modlitwy westchnienia,
Czekają anioły, święci.
Błagają aby chorały
W cerkwi przestrzeni grzmiały.
Sędziwa nie lubi wichrów,
Nocy ciemnych, chmur skłębionych.
Czeka czasu zmartwychwstania
Na bicie serca, oddechy,
Braci swoich wysiedlonych.
W spiętej tarniną, bluszczem,
Tylko duchy kiedyś zmarłych,
Mieszkańców wioski fruwają
W cerkwi pustej, samotnej,
W mojej cerkwi kochanej.
 
Adam Wolańczyk, 2007r., Dolny Śląsk