wiersz "Turecki koń"

Tutaj przy starej cerkwi
W Radrużu, w wiosce spoczywa
Wiecznym snem Dubniewiczowa
Piękna żona, śliczna pani
Maria, branka, w jasyr wzięta
W czasach króla Sobieskiego.
Na starość z Turcji uciekła
W dyszlu wozu złoto wwiozła
Fundowała cerkwi blachy
Srebrne, koszulki ikonom. 
Dawała grosz na remonty. 
Cerkiewną bożą świątynię 
I upiększała radruską 
Drewnianą, cudo cerkiewkę.
Leży pod kamienną, ciężką
Wykutą płytą z wapienia 
Bruśnieńskiego, dłutem mistrza
Z datą, z prośbą o modlitwę. 
Z trwogą ludzie z wioski mówią
Że często w nocy zjawia się
Biały koń turecki, w świetle
Srebrzystym, księżyca lata
Naokoło cerkwi staje, 
Prycha żałośnie, od grobu
Z dala, nie zbliża się
Przepędzany przez aniołów
Przez Paraskewę, patronkę
Cerkwi, przez świętych z Maryją.
Ja tam konia nie widziałem
A często wracałem w nocy
Z wioski do swojego domu
Rowerem przez Horyniec – Zdrój
Do rodzinnego miasteczka
Do mojego Cieszanowa.
Wasyl, młodzieniec wioskowy
Konia widział, opowiadał
Jak stroszył grzywę, jak latał
Nad wioska, rzeką, nad cerkwią
Prychał, krzesał kopytami
Iskry końskiej swej wierności
Przystawał nad grobem branki
Jak koń rżał i płakał łzami.
Teraz schną na gontowym 
Dachu, mówią że to rosa
Wystraszeni ludzie z wioski
Że to nie z legendy starej
Z ludowej pieśni łzy konia
Z opowiadań ludzi ze wsi
Ale prawdziwej rozpaczy.
Koniu siwy, biały koniu
Zjaw mi się koniu, zjaw, w mój wiersz
Wejdź, z świstami kopyt, zarżyj
Balladę o pięknej brance
Wyśpiewaj koniu, wyśpiewaj
Koniu masz w sobie duszę.
Iskry trącasz, zapłacz łzami
Na wietrze płyń nad Radrużem
Smukły, zwrotny lataj jak sokół
Nad łąkami, nad polami
Nad cerkwią, nad grobem branki
Orle skrzydła masz przy nogach
Łoszaku wiatru, przestrzeni
Z srebrzystą grzywą z oczami
Gwiaździstymi, z białym ogonem
Cudo-koniu, koniu zjaw się.
 
Adam Wolańczyk, 21 styczeń 2014, Dolny Śląsk